Do3

ŁOTR - Władca obrączek
opowiadanie interaktywne, dopisz swój kawałek

Drużyna Obrączki: strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10

Dwa Gońce: strony 1 (ostatnia strona)


Drużyna Obrączki, strona 3

Tymczasem czwórka dzielnych koboldów - Fredzio, gruby Fill, Pryk i Sery - dotarli do czarnych wrót… Browarowa. Dla podbudowania mrocznego i ponurego nastroju, pobliska burza rozpętała się właśnie nad wioską.
- I co teraz? - zapytał Fill patrząc w górę na ogromne wrota i ociekając wodą. - Głodny jestem - dorzucił.
- Może przejdziemy górą? - nieśmiało zaproponował Pryk.
- Albo rozwalimy drzwi - rzucił propozycję Sery. - Fredzio mógłby użyć obrączki i… tego…
- I co? - zaciekawił się Fill robiąc wielkie oczy.
- No nie wiem - przyznał Sery. - Zrobić coś wielkiego.
- Może zapukamy? - zaproponował Fredzio.
- Przynieść trochę piwa, na przykład - ucieszył się Pryk.
- I udziec barani albo dwa - zawtórował mu Fill.
Na myśl o jedzeniu cały pokraśniał.
- Może zapukamy? - powtórzył kobold Fredzio.
- Liczyłem na coś większego - zauważył Sery. - Wywarzenie wrót na przykład.
- Nie wiem jak wy, ale ja pukam, mam dość moknięcia - mruknął Fredzio.
- To niezbyt wielkie, mój dziadunio to potrafił wywarzyć drzwi jednym palcem - wtrącił Fill.
- Naprawdę? - Pryk wyglądał na zdumionego. Fredzio złapał za kołatkę.

dopisał: Magness

W między czasie na drodze do Szachjowa… mała ubrana na czarno postać prowadzi rozmowę z napotkanym wieśniakiem…
- pip??
- Nie, panie, nie widziałem nikogo!
- pip pip pip???
- Nie zabrali ze sobą??? Straszne, jak mogli?
-pip!
- Tak, tak, normalnie dyskryminacja!!
- pip pip???
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- pip
- Jak zobaczę kogoś, dam znać.
- pip.

dopisał: ojciec_rydzyk

Nieświadomi niebezpieczenstwa, Fredzio z przyjaciółmi zapukali grzecznie i czekali na efekty. Klapka przy wrotach otworzyła się z rozmachem. Usłyszeli szereg przekleństw i oczom przyjaciół ukazała się twarz niezbyt przystojnego strażnika.
- Czego?
- Czy można? - spytał Fredzio jak najbardziej kulturalnie.
- A kogo my tu mamy? Koboldy… Takiej grupy to ja nie widziałem od czasu rewolucji w 20-letnim Imperium…
- Dobra, wpuść nas pan… w mordkę jeża! - odparł zdenerwowany Fill.
- No dobra… właźcie!
Wszyscy równym krokiem wbiegli przez bramę do Browarowa - stolicy napojów wyskokowych. Po dłuższej chwili odnaleźli spokojny bar \"Pod rozhasanym krasnalem (& sierotka Marysia Group)\"
Szyldy i tablice zachęcały do wejścia.
-Ale czad! - Sery był wyraznie zdumiony.
Fredzio przełknął ślinę myśląc, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Ale jak każdy kobold w jego wieku - uwielbiał ryzykować…
Drzwi zostały otwarte…

dopisał: Frycek

Kiedy Fredzio przełykał ślinę, na pobliskim wzgórzu zebrał się \"tłum\" postaci w czarnych płaszczach.
- JUŻ WESZLI. WIECIE, CO MACIE ROBIĆ? - spytał Śmierć swoich towarzyszy, dłubiąc w oczodole.
- No pewnie. Tak jak było w scenariuszu. Jak już tam trochę posiedzą, to potem robi się zimno, wieje wiatr, a my odcinamy strażnikowi głowę i wbiegamy do karczmy - Wojna wyprężył się.
-TAAA…
- Chociaż założę się, że i tak na końcu nam nie wyjdzie. - mruknął Zaraza
- A co? Wiesz co będzie w trzeciej części? - zdumiał się Głód masując żebro.
- Nie, ale chyba słyszeliście te bajki o tym, że zło zawsze przegrywa, a dobro zwycięża.
- No. Widziałem w Śpiącej Królewnie. - Wojna podrapał się po brodzie.
- NIE MA DOBRA I ZŁA. JEST TYLKO WŁADZA I POTĘGA. JAK MAWIAŁ PEWIEN CZARNOKSIĘŻNIK… - Śmierć wpadł w melancholijny nastrój.
- Dobra - miecz Wojny szczęknął, kiedy wyjmował go z pochwy. - (Szefa nawet nie stać na porządną broń dla nas…)
- NIECH ROZPOCZNIE SIĘ RZEŹ - mruknął Śmierć.
- To brzmiało jak zdanie z kiepskiego horroru - szepnął Zaraza.
Po tych słowach wszyscy ruszyli na Browarowo..

dopisał: Pun(k)dalf

Wnętrze karczmy nie wyróżniało się niczym specjalnym. Większość pomieszczenia zajmowały drewniane ławy i stoły, przy których siedzieli zwykli wieśniacy odpoczywający przy kuflu piwa po ciężkim dniu. Poza tym można było dojrzeć kupców, którzy zatrzymali się na noc oraz paru poszukiwaczy przygód, wyróżniających się strojem i wyrazem twarzy, świadczącym o tym, iż żadnych nie znaleźli.
Czwórka koboldów próbowała nie zwracać na siebie uwagi, co wychodziło im nie gorzej niż opętanemu mężczyźnie biegającemu nago po targowisku. Podeszli do baru, czemu towarzyszyły wcale nie tak ciche szepty oraz wyraźnie wyczuwalne napięcie.
- Karczmarzu podaj mi i moim kompanom po kuflu twego najlepszego piwa! - krzyknął Fredzio do najgrubszego mężczyzny w karczmie zakładając, iż tusza czyni gospodarza.
Logika ta niestety padła w gruzach, gdy zza baru wyłonił się krasnolud w fartuchu i posłał im groźne spojrzenie.
Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, w rzeczywistości szanse na to, iż wyjdą z tego cało malały z sekundy na sekundę. Oto co się wydarzyło…
…tętent koni na zewnątrz…
…cisza…
…krótka przygłuszona rozmowa…
…jedno uderzenie…
…człowiek w drzwiach wrzeszczący - Chłopaki biją naszych!!…
…ogólny zamęt i wrzaski…
W ten sposób czwórka naszych bohaterów została w prawie pustym pomieszczeniu, nie licząc ludzi szukających przeciwnika pod stołem oraz tych którzy i tak nic by już nie znaleźli.

dopisał: Karczmarz

Fill, jeszcze przed chwilą posiadający oczy jak pączki z marmoladą firmy BabaJaga sp. z.o.o. uspokoił się (Fill, nie pączek)
- Ty, mnie tam czapeczka się podniosła. Mimo wszystko wypadałoby zobaczyć co tam się dzieje…
W tej właśnie, niezbyt podniosłej chwili cień w rogu poruszył się.
- O, żesz… - jęknął cień.
- Widziałeś!? - krzyknął Pryk - ten cień się rusza!
- Wiesz co, Pryk - odparł z przekąsem Fredzio - tobie już chyba dzisiaj winka wystarczy…
- Ale ja przysięgam, na świętą mamę Bolka i Lolka!
Cień jęknął znowu. Fredzio podskoczył. Sery podszedł do owego, cokolwiek osobliwego, cienia.
- Nie podchodź tam, to może gryźć!
W tej chwili cień wstał, lekko się chybocząc.
- Co się tak, kurna, patrzycie! Klina, klina, klina dajcie!!!

dopisała: Phoenix

Tymczasem na zewnątrz: Czterej jeźdźcy właśnie zakończyli masakrowanie lokalnych degustatorów i już mieli zabrać się do oczyszczania szat z krwi i kawałków ofiar (wszak nie mogą w tym stanie wejść do karczmy), gdy nagle usłyszeli piskliwy głos:
- Stać, w imieniu Rodromu i Ministra Ciemnoty Sauronka! Ci kurduple są nasi!
Jeźdźcy natychmiast spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli… innych jeźdźców. Ci nowi mieli potargane (i mocno połatane), niegdyś czarne szaty i siedzieli na koniach całych wymazanych jasnoniebieską farbą (w słoiczku wyglądała na czarną!).
- O, nie! - zakryknął Głód - Ich jest więcej!
- Nie więcej tylko pięciu!- poprawił Śmierć.
- Zaraz, zaraz - to przecież Wrzaskule! - z przerażeniem krzyknął Zaraza - Mamy przewalone…
- Dobra, dość gadnia - pisknął przywódca Wrzaskuli - Zabić ich!
Przez chwilę nic się nie działo… po czym jeden z Wrzaskuli zapytał:
- Ale tak bez naszego okrzyku?
- Racja, mało co, a bym zapomniał…
Wrzaskule stanęły w kole, złączyły ręce i zakrzyknęły Wy co nowe gacie macie, z Wrzaskulami nie wygracie, bo one mają po tacie! OOOOOO!!! Wrzaaasskuleeeee!!!!! Jeeeeaach! po czym ruszyli do boju… (nie wiedzieli, że ich adwersarze mieli gatki używane…)
Tymczasem wenątrz: Nasi czterej bohaterowie korzystając z okazji przeprowadzali właśnie szczegółową lustrację mienia wszystkich rezydentów podłogi, gdy nagle usłyszeli niwyraźny bełkot:
- Too fyy - zakrzyknął nieogolony gubasy - To fy… Posnajee fas… jezdeście teee cteryy kurduupele Flaatnakaaa…
- A tyś kto?
- Jezzdem… yyy… tego.. no…Królowa Elżbieta! (powiedział pierwze co mu przyszło do głowy)
- A to co innego, miło nam poznać. - (niewiadomo który z naszych bohaterów powiedział, bo wszyscy byli tak pijani, że już prawie nic z tego zajścia nie pamiętają).
- Yyy… tegoo…. I mam TOO! - wyciągął zza pazuchy słoik kiszonych ogórasów - Zagryycheę…
I rozpoczeła się degustacja… a za oknem trzaskały czerwone błyskawice, latały ogniste kule i wulgaryzmy…. a nad nim szumiał gaj..
Na zewnątrz (jakiś czas później):
- Chooooduuuu!! - zapiszczał przywódca Wrzaskuli, podnosząc się z ziemi i szybko łapiąc swoją odgryzioną rękę. Nie było to konieczne, bo Wrzaskule i tak już uciekały….
- Nu pagadii! - pisknął któryś Wrzaskul na odchodnym.
- Krowy doić!!- krzyknął Śmierć - A teraz…
- Idziemy na jednego? - zapytał Głód.
- Chyba na dużo - popisał się zdolnościami matematycznymi Wojna..
- Ooo, taakk.. - Śmierć uniósł kosę do góry, gdy nagle…
- JÓÓZEEEF! - rozległ się głośny okrzyk.
W oczodołach Śmierci widać było przerażenie.
- Ile razy mam ci powtarzać byś nie brał MOJEJ kosy bez pozwolenia!! A tak wogóle to kto ci pozwolił wyjść z bióra bez pozwolenia!! - Krzyk należał do małej (na oko 6-8 lat) dziewczynki, w białej szacie, z długimi szarymi włosami i czerwoną od gniewu buzią.
- Ale.. ale ja.. bo widzisz…eee - bełkotał Śmierć/Józef…
- Żadnych ale! A tak wogóle oddawaj mi to! - wyszarpneła kosę wraz z połową ramienia… - Ale swoje klamoty to zabieraj!! - chwyciła urwaną rękę i rzuciła mu pod nogi…
- Posłuchaj siostrzycko…
- Zamilcz! To, że jesteś moim młodszym bratem, w ogóle cię nie usprawiedliwia! A teraz marsz do domu, tam się z tobą policzę!
Śmierć zrobił smutną minę, podniósł ramię i rozpłynął się w oparach czarnego dymu…
- A co do was… - rzekła Kostucha (bo to była właśnie ona) do próbujących się ukryć trzech postaci. - Pzez was cała robota była na mojej głowie! Musiałam prosić o pomoc tego przerośniętego bachora Lucka! Wiecie co to za upokorzenie!? Wstyd i hańba!
- Ale my.. on nam kazał…
- Żadne my, żaden on, tyko biegiem do swoich gabinetów, ale JUŻ!
I zniknęli w kłębach dymu, od którego Kostoucha zaraz dostała ataku kaszlu..
- Czy oni nic nie mogą zrobić normalnie!? - wycedziła przez zęby poczym zniknęła w kałuży soku malinowego… A w gospodzie nasi bohaterowie właśnie opowiadali jak to w lesie spotkali Toma Bimbrownika pewnemu cieniowi…

dopisał: MAd Phantom

(słowo wyjaśnienia: Cień i Nieogolony Grubas to jedna i ta sama osoba… - skąd więc te rozbieżności? Otóż skład krwi naszych koboldów, w chwil obecnej tak dalece odbiega od normy, że każdy widzi co innego: Fredzio widział Nieogolonego Grubasa, Pryk dostrzagł Cień, Sery jest przekonay iż rozmawiają z jamodylem Williamem, a Fill na chwilę obecną nic nie widzi…A jak ta postać wygląda naprawdę? Tego dowiemy się dopiero gdy nasi bohaterowie wytrzeźwieją - czyli możliwe, że nigdy…)

dopisał: MAd Phantom


Nowy fragment możesz dodać na ostatniej stronie opowiadania.

Drużyna Obrączki: strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10

Dwa Gońce: strony 1 (ostatnia strona)

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-Noncommercial-No Derivative Works 2.5 License.